2007/10/19

Książka Wiktorii


Wczoraj Wiktoria przyniosła do przedszkola wspaniałą książkę o grzybach, roślinach, zwierzętach. Tytuł książki: "Przewodnik do rozpoznawania roślin i zwierząt na wycieczce".

Dzieci ze szczególnym zainteresowaniam oglądały grzyby. Wiktoria pokazała nam na obrazku, jaki okaz sama znalazła, gdy była z rodzicami w lesie. Inne dzieci także rozpoznały niektóre grzyby przez siebie znalezione bądź przyniesione z grzybobrania przez rodziców. Igor bardzo zainteresował się nazwami grzybów i zwierząt. Prosił o odczytywanie tych, które go interesowały. Jego zdziwienie rosło z każdą chwilą (?!).

Dziś w ranku ponownie przeglądałam z niektórymi dziećmi tę, pełną kolorowych fotografii i ciekawostek, książkę. Martynka była zainteresowana kwiatami, szczególnie łąkowymi. Wskazywała na obrazkach te, z którymi się spotykała. Okazało się, że latem często spaceruje po łąkach, robi piękne bukiety.

Zachęcam rodziców do umożliwiania swoim pociechom częstych kontaktów z książką. Zarówno z tą dla dzieci, jak i z różnymi ciekawymi albumami. Posiedźmy czasem ze swoim dzieckiem przy książce, poczytajmy na głos, pooglądajmy z nim kolorowe ilustracje i... porozmawiajmy. Wyrabiamy wówczas u swoich dzieci nawyk sięgania po książkę, zainteresowanie słowem drukowanym oraz przekazywanymi treściami. Możemy mieć wpływ na kształtowanie zainteresowań swojego dziecka, rozwój jego mowy i myślenia.

Najważniejsze jednak jest wspólne spędzanie czasu. Bycie z dzieckiem blisko, w kontakcie bezpośrednim, serdecznym i pełnym miłości oraz ciepła. Tego właśnie pragnie każde dziecko! Nie odbierajmy mu jego niezbywalnych praw! Z pewnością takie wspólnie spędzone chwile pozostaną w pamięci dziecka na zawsze.

Dziękujemy Rodzicom Wiktorii za udostępnienie książki - przewodnika. Ułatwiła nam ona nawiązanie bliższego kontaktu z niektórymi wychowankami. Wzbudziła u niejednego dziecka zainteresowanie światem roślin i zwierząt, a także pobudziła do myślenia, wspomnień i zadawania pytań.

5 komentarzy:

Sylwia pisze...

Pani Irenko bardzo się cieszę, że przewodnik przydał się na zajęciach. My często z niego korzystamy. Mieszkamy w domku to mamy okazję przyglądać się przylatującym ptakom, rosnącym roślinom i porównywać je z książki. Wiktoria bardzo lubi gdy jej czytam. Ostatnio jak poznaje coraz więcej liter mówi, że chciałaby już sama przeczytać bajkę. Przypomniało mi się jak kiedyś uczyłam czytać moją starszą córkę i ten jej zapał... Faktycznie bardzo lubiła czytać książki, ale teraz z przykrością stwierdzam, że w dobie komputerów coraz mniej czyta. Sama nie wiem, to tak jakoś samo wyszło...

W związku z tym, że zbliża się weekend, życzę paniom miłego odpoczynku. :)

Irena Świątkowska pisze...

Dziękujemy za życzenia i ciepłe słowa!
Częste Pani komentarze, poparte własnymi doświdczeniami, są wsparciem w prowadzeniu bloga.
Miłego weekendu dla całej Rodziny!

mama Zuzi pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
mama Zuzi pisze...

To w takim razie znowu ja :)
Dla mnie ksiazka zawsze i wszedzie, nawet i teraz, kiedy bardzo krucho z czasem, staram sie zawsze znalezc chwile na czytanie. Najczesciej takiej normalnej papierowej, ale bardzo czesto tez w formie dokumentu, czytanego bezposrednio na monitorze. A Zuzia to dobry obserwator.
Chodzilysmy razem do biblioteki publicznej, dla doroslych, (chodzenie do ksiegarnii to co najmniej dwie godziny spedzone wsrod ksiazek, poniewaz dla malej kazda ksiazka jest ciekawa), az pewnego sierpniowego dnia Zuzia mnie zapytala: "co znajduje sie za tymi drzwiami?", pokazujac paluszkiem drzwi prowadzace do biblioteki dla dzieci. Odpowiedzialam. Na slowa,
biblioteka dla dzieci, Zuzi zablyszczaly oczy :)) Weszlysmy. Jak Zuzia zobaczyla ksiazki tak wyjsc juz nie bardzo chciala. I tak Zuzanna zostala kolejnym czytelnikiem biblioteki, tylko pani bibliotekarka nieco sie
zdziwila kiedy uslyszala z jakiego rocznika jest Zuzia :)) A samo wybieranie ksiazek to istny ceremonial, ktory trwa i trwa :)), ale o tym to niech moze opowie juz sama.
A wczesniej bylo tak: kiedy male lapki Zuzi mogly juz utrzymac ksiazeczke bylo to jedno z naszych ulubionych zajec. Poczatkowo wierszyki, rymowanki, czytane po nascie albo dziesiat razy w ciagu jednego dnia, bo kiedy konczylam slyszalam "jesce". Pozniej troche wieksza Zuzia, przewracajac kartki "czytala po swojemu sama", a chwile pozniej znala juz na pamiec kazdy wyraz z kazdej ksiazeczki.

A jesli chodzi o licznik, to juz wiem co jak i gdzie :), wiec moge pomoc.

Irena Świątkowska pisze...

Bardzo miło się czyta Pani wypowiedzi, Pani Magdaleno.
Dzięki takim kontaktom można jeszcze lepiej poznać wychowanków. W przedszkolu, podczas przyprowadzania bądź odbierania dzieci, nie ma tyle czasu. Rodzice się spieszą do pracy czy innych swoich obowiązków, my zajmujemy się dziećmi bądź przygotowujemy coś do zajęć. Dzięki komentarzom do postów, wiemy już m.in. jak Zuzia dojrzewała do tego, by być "małym grzybiarzem" :), że w Wiktorii rodzi się obserwator przyrody i chciałaby już umieć przeczytać bajkę!
Z przytoczonego teraz przez Panią przykładu widać, że zabieranie ze sobą dziecka do biblioteki czy księgarni przynosi pozytywne efekty. Może inni rodzice też skorzystają z tej "metody" kreowania/kształtowania przyszłego czytelnika.
A te "małe łapki Zuzi trzymające książeczkę...", "czytanie naście lub dziesiąt razy..." - skąd ja to znam! To samo przeszłam ze swoją córką, gdy była mała. Teraz, kiedy ma już 16 lat, pochłania książki, które ją zainteresują.
WARTO WIĘC CZYTAĆ DZIECIOM JAK NAJCZĘŚCIEJ!

Chętnie skorzystam z Pani pomocy dotyczącej "blogowego licznika"
:-)))