2007/10/17

Wiersz "Borowik"


Dzisiaj dzieci uczyły się na pamięć wiersza Stefanii Szuchowej pt. "Borowik". Oto on:

BOROWIK

Znaleźć prawdziwka to nie sztuka.
Jaś się pochyla... patrzy... szuka.
Pod brzozą znalazł dwa koźlaki.
Wśród sosen bedłki i maślaki.
A ten prawdziwek nic dobrego,
ciągle się bawi w chowanego.

Jaś już do domu wracać musi,
a wtem spostrzega kapelusik,
taki prześliczny i brązowy,
biały od spodu, jędrny, zdrowy...
A to się Jasiowi udało!
To jest borowik z nóżką białą!


Jak to zwykle przed nauką wiersza, najpierw dzieci wysłuchały wzorowej recytacji nauczycielki. Później wyjaśniliśmy sobie znaczenie trudnych, niezrozumiałych dla dzieci słów. W tym wierszu były to słowa: wtem i jędrny. Z kolei słowo "bedłki" było nieznane również i dla mnie. Lubię zbierać grzyby, ale nie jestem zapalonym grzybiarzem. Nie zetknęłam się jeszcze z takim określeniem. Obiecałam dzieciom, że przyniosę jutro encyklopedię, w której będziemy mogli poszukać znaczenie tego słowa. Będzie to okazją, by dzieci dowiedziały się, że są takie "księgi", w których można odszukać potrzebne wiadomości.

Według Wielkiej Encyklopedii PWN bedłka to "termin ludowy służący do określenia grzybów, o różnych regionalnie znaczeniach; oznacza np. ogół blaszkowych grzybów kapeluszowych, grzyby niejadalne (tzw. psie), grzyby jadalne ale o podrzędnej wartości konsumpcyjnej, grzyby trujące o hymenoforze blaszkowym, m.in. bedłka cebulasta (muchomor sromotnikowy)."
Ciekawa jestem, czy wśród rodziców naszych pociech są dobrzy grzybiarze? Czy ktoś rzeczywiście zetknął się z tym określeniem?

Wiersza dzieci wysłuchały z zainteresowaniem, a uczyły się z dość dużym zaangażowaniem. Będzie on utrwalany w kolejnych dniach.

6 komentarzy:

Sylwia pisze...

Pani Irenko my uwielbiamy zbierać grzyby, ale faktycznie nie znaliśmy takiego określenia jak"bedłki".Choć nasz wuj używał podobnego słowa "bedki-psie grzyby",nie warte zbierania.Wierszyk fajny,ale trudny tak mi się wydaje...ale nasze pociechy poradzą sobie.Mamy w domu książkę o grzybach, to Wika przyniesie i mam nadzieję,pokaże jakiego ona znalazła w lesie.Wika uwielbia jeździć z nami do lasu.Pozdrowionka.

mama Zuzi pisze...

W zeszlym roku szukalysmy z Zuzia malego lasku, takiego zeby dobrze sie Zuzi chodzilo. Znalazlysmy. Maly iglasty lasek, niedaleko od miasta, a w nim pelno maslakow, ale wtedy Zuzia wieksza uwage zwracala na pajeczyny, ktorych bylo nie mniej niz maslakow :))), i w ktore stale wpadala ktoras z
nas. W tym roku odwiedzilysmy ten sam lasek, ktory jest juz duzo wiekszy, wyzszy, i podobnie jak poprzednio, pelen maslakow. Ale teraz Zuzia juz nie skupiala sie na pajeczynach :), tylko na grzybach i z jej duza pomoca nazbieralysmy calkiem pokazna ilosc. Co chwile slyszalam, "zobacz znowu
znalazlam grzybka".
Cieszy mnie to, ze sprawialo Zuzi wielka radosc, chodzenie po lesie,
zbieranie grzybow, szyszek, cieszy, bo ja uwielbiam las i zawsze, a szczegolnie jesienia lubilam, a teraz lubimy tam jezdzic.

A bełdki, - moj dziadzius, a Zuzi pradziadek, jezdzil tez na betki/bełdki, czyli nieszlachetne (nieszlachetne nie rowna sie niejadalne), szlachetny to prawdziwek (przynajmniej zawsze tak mowil :))

Irena Świątkowska pisze...

Pani Sylwio! Cieszę się na tę książkę o grzybach, którą Wiktoria przyniesie do przedszkola. Zobaczymy, jaki grzyb ona znalazła. Może inne dzieci też wskażą grzyby, które znalazły podczas pobytu w lesie z rodzicami.
Co do wierszyka, na pewno nie jest łatwy, ale takich już uczyliśmy się w maluszkach. Teraz dzieci są już starsze, więc poprzeczka idzie w górę (wymagania troszkę większe, wiersze trochę trudniejsze). Wszystko po to, by dziecko szło do przodu i się rozwijało. Dobrze jest, by zadania stawiane dziecku sięgały górnej granicy jego możliwości. Jest to trudne, gdyż w grupie mamy dzieci, które są na różnym poziomie rozwoju. Wówczas więcej pracujemy z dziećmi słabszymi. W przypadku nauki wiersza, dzieci te potrzebują dłuższego czasu na zapamiętanie, a niekiedy nawet potrafią powiedzieć go tylko z pomocą drugiego kolegi, czy nauczycielki. To również jest dla takiego przykładowego dziecka dobrym ćwiczeniem.

Irena Świątkowska pisze...

Bardzo miło Pani Magdaleno, że podzieliła się Pani z nami fascynującymi przygodami, związanymi w pobytem Zuzi w lesie. Doskonale widać na tych przykładach, jak zmieniają się zainteresowania dziecka. Dobrze jest umieć je wychwytywać i jeśli są wartościowe - rozwijać. Pajęczyny też są przecież piękne (choć może nie dla wszystkich). Można je fotografować i następnie (już w domu) podziwiać. Aby pozbyć się ewentualnych uprzedzeń, można pooglądać z dzieckiem różne pająki w albumach i poczytać ciekawostki z nimi związane. To tylko przykład. W podobny sposób można postępować i w innych dziedzinach, które zainteresują dziecko.
Pięknie i obrazowo pisze Pani o tych leśnych przygodach. Czytając widziałam Zuzię w akcji :)))
To, co pisze Pani o bedłkach/betkach... przypomniało mi z dzieciństwa, że mój tato, kiedy wybierał się na grzyby, mawiał: "Idę na betki". Być może ludzie, dość trudne w wymowie słowo "bedłki", uprościli do wygodniejszego - "betki" :)))
Pozdrawiam!

Anonimowy pisze...

Dzieki za ciekawe informacje

Anonimowy pisze...

Dla mnie "bedłka" to naturalne słowo. Tak się określało gatunek grzyba niejadnalnego w moim regionie - świętokrzyskie, ziemia sandomierska. Tym bardziej, ze przeszło w formie frazeleozimu do języka potocznego i oznacza cos mało ważnego: "dla mnie to bedłka". W uproszczeniu niestarannej wymowy niektórzy mówią "betka" - ale podstawą do tego uproszczenia jest wyraz bedłka.